czwartek, 20 marca 2014

Epilog II

                                           2 lata później 

Biegam po domu jak szalona  za niecałe 3 godziny zostanę Żoną!!Skończy się moja wolność! Ślub jak i wesele mają się odbyć w małej miejscowości pod Wrocławiem. Moja mama i Paulina Wlazły pomagają mi się ubrać, denerwuję się okropnie, na nic zdają się ich prośby bym się uspokoiła. Maciek przy pomocy Mariusza szykuję się w osobnym mieszkaniu. Gdy jestem już gotowa spoglądam w lustro, wyglądam przepięknie, tak jak to sobie wymarzyłam. Podjechaliśmy pod Kościół, do którego po chwili zostałam wprowadzona przez mojego tatę.Po złożeniu przysięgi przyszedł czas na wymienienie się obrączkami.
Przed Kościołem czeka na nas masa ludzi,która obsypuję nas ryżem na szczęście. Później udaliśmy się do lokalu gdzie standardowo szampan,chleb, przenoszenie przez próg, pierwszy taniec, później przyszedł czas na sesję z gośćmi i naszymi świadkami czyli Mariuszem i Pauliną.
Gdzieś koło 22 mikrofon przejęli Karol, Winiar i Andrzej, którzy zaczęli swoje show!
Pierwszy zaczął Andrzej-Szumi las, szumi las, szumią stare graby, nędzne życie chłopa, kiedy nie ma baby."
Zaraz potem mikrofon trafił do Karola" Ożeń że się ożeń, jak masz zdrowy korzeń, jak masz korzeń słaby, nie bierz się do baby.Żeńcie się chłopaki, będziecie żonaci, będziecie se sypiać z babami bez gaci."
I wreszcie Winiar przejął mikrofon-" Szła teściowa lasem, pogryzły ją żmije, żmije wyzdychały, a teściowa żyje.
Dała mi Jagusia po moich zachętach, nie bede się żenił, bo już napoczęta."

Chłopaki nie byli by sobą gdyby nie zakończyli swojego małego show jeszcze większą bombom!-"Jużeś się wydała, jużeś jest po ślubie, wpuść ptaszka do gniazdka, niechaj se podziubie.
Muzykanty grają, chłopaki chulają, dziewuchy tańcują, aż się kiecki prują.
Kochał pies kanarka, kanarek niedźwiedzia, niedźwiedź salamandrę, salamandra śledzia.
A śledź wieloryba, wieloryb sardynkę, sardynka chłopczyka, a chłopczyk dziewczynkę.
Niechętnie żem zasnął, bo z swą żoną własną, niechętnie się budzę, bo mi się śnią cudze.!!
Wszyscy wręcz płakali,że śmiechu. Podeszliśmy do naszych śpiewaków i każdemu z osobna podziękowaliśmy.Zabawa była szampańska! Ostatni goście wyszli koło 5 nad ranem,a my udaliśmy się do hotelu w którym mieliśmy wynajęty apartament. 

                                Rok później

Maciek to już!!-Wydałam z siebie głos rozpaczy
-Co już?-spytał mój mąż wchodząc do kuchni 
-Ja rodzę, kretynie rodzę!!!-Wydarłam się kiedy poczułam przeszywający ból 
-O Boże! Wiki już lecę po torbę na górę czekaj tu!!-Mój maż pobiegł na górę po torbę,a po chwili pakował mnie do auta, by po chwili byliśmy w drodze do szpitala. 

2 godziny później na świat przyszła Lena Muzaj, nasz malutki owoc miłości, a może i nie taki malutki bo mała mierzyła zaraz po urodzeniu bardzo dużo, co zwiastuję że wzrost chyba po tacie odziedziczyła.

                                      6 lat później 

Mała Lenka ma już 5 latek a my właśnie spodziewamy się następnego dzidziusia i jak się okazało na ostatnim badaniu USG będzie do chłopczyk. Z Maćkiem układa się nam bardzo dobrze, choć jak każde małżeństwo mieliśmy wzloty i upadki. Chwilowo nasz dom jest w Rzeszowie gdzie od roku mój mąż jest zawodnikiem Rzeszowskiego klubu!!! 

I tak kończy się nasze "siatkarskie zauroczenie"...

                                                                                                                                                                   
I to już jest ewidentny koniec tego bloga. Bardzo długo o tym myślałam i postanowiłam zrobić 2 epilog by wam bardziej zobrazować ich dalsze życie. Mam nadzieję,że przynajmniej część moich byłych czytelników przeczyta epilog II.
No nic zapraszam do nowego bloga o Maćku Kocie!
http://love-you-miss.blogspot.com/2014/03/rozdzia-1.html

Mam nadzieję,że tu wszyscy czytający tego bloga dodadzą komentarz,żebym wiedziała czy moje wysiłki nie poszły na marne... ;) A i przepraszam,że tą czcionkę, nie mam pojęcia co się stało :C
Buziaki Lolkaa;*